Czerwony piasek, skały wyrastające jak grzyby po deszczy na kilkaset metrów w górę, coś niebywałego, nie będę nawet starał się tego wszystkiego opisać, mamy wspaniałe zdjęcia które i tak nie oddają prawdziwego klimatu oraz faktycznego stanu tego miejsca! To samo tyczy się kanionu, wąskie szczeliny pośród wysokich skał, w środku nich roślinność, drzewa, krzewy, przebijające się słońce, kolejne widoki które zapierały nam dech w piersiach, staraliśmy się czerpać z tego miejsca ile tylko mogliśmy, nie uświadczyłem czegoś podobnego w żadnym innym zakątku świata. Co to był za tour po pustyni! Naprawdę warto! Zapłaciliśmy za to jakieś 350zł za naszą dwójkę ale nie żałujemy ani złotówki, dla tych widoków, klimatu i miejsca warto zapłacić każdą cenę! To co dobre szybko się kończy, po pustynnej wyprawie zostaliśmy odstawieni na parking gdzie stało nasze auto. Czekała nas 5 godzinna jazda do stolicy Jordanii Ammanu. Tam mieliśmy wynajęty hotel aby spędzić ostatnią noc i mieć jak najlepsze połączenie do lotniska, bo lot mieliśmy o 11:30 następnego dnia. Podczas drogi powrotnej po raz kolejny zostaliśmy zatrzymani przez policje, jakby tego było mało zatrzymał nas dokładnie ten sam policjant co wcześniej, coś niebywałego pomyślałem ale to nic, mając 100% pewności, że jechałem zgodnie z przepisami myślałem, że tym razem skończy się na zwykłej kontroli, nic bardziej mylnego, funkcjonariusz chciał wlepić mi kolejny mandat pod pretekstem, przekroczenia prędkości o 8km/h oczywiście tym razem nie dałem się już podejść tak łatwo, nie zgodziłem się na przyjęcie mandatu. Kazał mi jechać dalej co tylko umocniło mnie w przekonaniu, że policja w Jordanii to zwykli naciągacze, za pierwszym razem powinienem się zachować tak samo i nie musiałbym niczego płacić, nic nie byli w stanie mi udowodnić, po prostu czekali na samochody prowadzone przez turystów aby wyłudzić mandat. To kolejna cenna informacja na przyszłość. Reszta trasy przebiegała spokojnie do czasu, gdy zaczęliśmy zbliżać się do Ammanu. Zwiększyło się natężenie ruchu, roboty na drogach niczego nie ułatwiały, manewry lokalnych kierowców zadziwiały, postanowiłem zmniejszyć prędkość i spróbować dostosować się do trudnych warunków panujących na drodze. To był dopiero początek, wjazd do stolicy Jordanii dał mi do zrozumienia, ze popełniam duży błąd wjeżdżając do ścisłego centrum w godzinach szczytu, ciężko opisać to co wyprawiali miejscowi kierowcy, kierunkowskaz w ich kulturze jazdy w ogóle nie istnieje, klakson wciśnięty cały czas, huk i gwar na ulicy jest nie do zniesienia, z trzech pasów robią jeden by po chwili z jednego zrobić trzy, koszmar.