Na pierwszy ogień główna świątynia, która zrobiła na nas niesamowite wrażenie, wysoka na 20 metrów, szeroka na mniej więcej 30 metrów, wyryta dłutami jak z bajki, ile człowiek musiał włożyć w to pracy? Ile lat potrzeba aby wyryć w skale w tak estetyczny sposób takie cudo architektoniczne?
W obecnych czasach, z użyciem nowoczesnej techniki zajęłoby to kilka lat. Fascynujące, człowiek zadaje sobie pytanie, gdzie leży granica ludzkich możliwości i chyba nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi patrząc na to co i w jaki sposób budował ponad 2tyś lat temu.
Kolejnym punktem wyprawy była wspinaczka na szczyt gdzie znajdował się punkt widowkowy, z którego można było zobaczyć całą panoramę starożytnego miasta a nawet przy sprzyjających warunkach pogodowych morze Czerwone. Podejścia były bardzo strome i stanowczo odradzalibyśmy wybierać się tam bez stosownego obuwia. Słońce zaczynało palić co raz mocniej, pierwsze krople potu zaczęły pojawiać się na naszych skroniach. Ku naszemu zdziwieniu żadna krawędz, szlak, punkt widowkowy, nie było zabezpieczone w żaden sposób, nie widzieliśmy ani jednej barierki lub ogrodzenia a uwierzcie nam na słowo było gdzie coś takiego postawić. Gdyby Petra leżała w Europie to byłaby solidnie zabezpieczona bo okazji do szybkiej, przypadkowej utraty życia było co nie miara. Niejednokrotnie serce zaczynało pracować szybciej podczas przeciskania się miedzy wąskimi szczelinami, trzeba było być bardzo uważnym podczas amatorskiej wspinaczki bez zabezpieczenia.
Trasa na szczyt była bardzo stroma więc samo wejście nie zajęło, aż tak dużo czasu, nie patrzyłem na zegarek ale cała wspinaczka to około 40 minut. Ostatnie podejście i jesteśmy na najwyższym punkcie tego skalnego kompleksu. Widok… 10/10 coś niebywałego, w promieniu 30km pustynia, wyrastające z niej pomarańczowe skały na tle błękitnego nieba, obłęd, do tego w bliskiej odległości widok na wszystkie starożytne budowle, tego nie da się opisać słowami, to trzeba zobaczyć na własne oczy.
Mimo dającego się we znaki słońca, spędziliśmy na szczycie dłuższą chwile delektując się tym co dookoła, lekki wiatr ochładzał nasze zmęczone i wilgotne plecy, niesamowite uczucie. Byłem już w kilku wydawałoby się magicznych miejscach ale te widoki są na pewno w moim top5.
Stara górska zasada mówi „że łatwiej się wchodzi niż schodzi” i to jest niestety prawda! Zejście w pełnym słońcu po krętym szlaku było nie lada wyzwaniem, lecz nie z takimi rzeczami dawaliśmy sobie radę. Sprawdzając kolejny zabytek który był na naszej liście „must see” czyli klasztor umiejscowiony na kolejnym szczycie skały do którego prowadziło około 4tyś kamiennych schodów.